sobota, 8 marca 2014

I rozdział

2 lipca 1941 rok... Minęły 2 lata od rozpoczęcia II wojny światowej...
Mięta...
Aria, wstaw proszę wodę na herbatę. - Poprosiła Pani Minter swoją nastoletnią córkę, która podniosła się z krzesła, następnie odłożyła książkę i podeszła do kuchenki. Młoda brunetka wyjęła z kredensu filiżankę i sięgnęła ręką do słoiczka z miętą, ale... Był tam skrawek listka, który nie nadawał się do zrobienia napoju. 
Mamo, nie ma już mięty... - Poinformowała kobietę, która leżała w łóżku przykryta kocem. 
Mogę po nią iść do lasu, nie rośnie daleko! - Pocieszyła ją córka, podchodząc doń. Matka zasmuciła się, nie lubiła wypuszczać córki samej do tego lasu, bowiem może i ich chatka była dosłownie zaraz obok "zgromadzenia drzew", a ojciec Arii był myśliwym, ale i tak się bała, że coś jej się stanie, że żołnierze ją znajdą i zabiją, albo jakieś zwierze ją zaatakuje... 
Areńko, nie. Boję się, wiesz jaka jest sytuacja! 
Wiem mamo... - Przerwała jej dziewczynka nieco smutniejszym tonem.
Nic mi nie będzie, mięta nie rośnie daleko, byłam tam setki razy... Na pewno nic mi się nie stanie. Proszę Cię, mamo... - Zapewniła ją i złapała delikatnie za rękę. Kobieta przełknęła ślinę i westchnęła.
No dobrze, ale uważaj na siebie, złotko. - Pozwoliła jej i pogłaskała ją po warkoczach. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju. 
Mięta...
Znów usłyszała ten wyraz... Ktoś od jakiegoś czasu mówił to do niej, tym takim delikatnym głosem... Był to męski głos, taki miły~! Dziewczyna nikomu o tym nie wspominała, nie chciała aby ktoś wziął ją za nienormalną. Ona nie miała praktycznie nikogo poza mamą i tatą, przez co czuła się źle. Dziewczyna miała już 10 lat kiedy to wszystko się zaczęło... Wojna. Okropne przeżycie. Kiedyś mieszkała z rodzicami w wiosce, w nieco większym domu, ale od kiedy ten koszmar się zaczął, jej rodzice postanowili, że zamieszkają w chatce, która wcześniej była tylko taką atrakcją na wakacje. Było tutaj bezpiecznie, samoloty z bombami przez sporą ilość drzew nie widziały chatki, a żołnierze uznali, że w pobliżu takiego ciemnego, zimnego lasu i tak nikogo nie ma. Ten las nie był przyjazny... Cóż, tylko jego początek był miły, oświetlony przez słoneczny blask, pełen malin, jarzyn, ziół i roślinożernej zwierzyny. Dalej, już do głębi lasu nie docierał słoneczny blask, rosły tam tylko ciernie i wysokie, ciemne drzewa, a żyły tam jedynie wilki i niedźwiedzie. 
Mięta...
Znów ten głos... Dziewczyna podeszła do szafy i wyciągnęła z niej chustę w miętowym kolorze. Bardzo lubiła ten odcień zieleni, bowiem uważała, że on do wszystkiego pasuje. Jej oczy były miętowe i idealnie pasowały do dwóch brązowych warkoczy, jej sukienka i chusta były miętowe i bardzo pasowały do białej bluzki pod sukienką. 
Mięta...
To słowo zazwyczaj w ciągu dnia pojawiało się rzadko, ale dzisiaj było wyjątkowo często. Nagle dziewczynka usłyszała odgłos otwieranych dziwi, musiał wrócić tata Arii. Dziewczynka wzięła w rękę koszyczek na miętę i wyszła z pokoju. Przy schodach kucnęła, bowiem chciała usłyszeć co u taty na polowaniu, ale że rodzice nie chcieli jej mówić, to nastolatka musiała podsłuchiwać.
I jak tam kochanie? - Spytała kobieta. 
Nie najlepiej... - Odpowiedział smutny myśliwy, odłożył strzelbę do schowka i usiadł na krześle, był przygnębiony.
Jelenie, króliki i bażanty uciekają, coraz więcej żołnierzy się tutaj czai, widziałem ostatnio jednego, cudem udało mi się strzelić jako pierwszy... - Wyznał. Dziewczyna zmartwiła się, wiedziała że jest źle, ale nie sądziła, że aż tak... 
Mięta...
Znów to samo... Właśnie, nie ładnie jest podsłuchiwać, lepiej zejść i udawać, że nic się nie słyszało. Dziewczyna zbiegła po schodach i rzuciła się tacie na szyję. 
Tatuś! - Przywitała się. Mężczyzna pogłaskał ja po główce i przytulił. Wymusił uśmiech.
Cześć, Areńko! - Mówił spokojnym, wesołym tonem.
Idę właśnie po miętę dla mamy! - Pochwaliła się, na co ojciec się zmartwił.
Kochanie, może ja pójdę, na prawdę
Nic mi nie będzie tato! Bywajcie, zaraz wracam! - Zapewniła, po czym wybiegła z domu.
Mięta...
Aria była już prawie na miejscu, zmierzała do miętowych krzaków, które rosną kilkanaście metrów od chatki. Dziewczyna w końcu dotarła, podeszła bliżej do krzaczka i dotknęła jego listka.
Mięta~
Głos stał się weselszy, co ją nieco zaniepokoiło. Cóż... Zaczęła powoli zrywać listki mięty do koszyka. Ach, biedna mama... Choruje już od dłuższego czasu, a lekarz gdzieś zniknął... Cóż... Oby mięta jej pomagała... Dziewczynka zbierała miętę, ale im więcej jej zrywała, tym bardziej senna się robiła. 
Zaśnij~
 Rozkazał głos, a dziewczyna położyła się na ziemi i zasnęła. Śniła o tacie, mamie, jak to spokojnie żyją w domu, ale nagle włosy Arii stają się miętowe, jej mama i tata stają się kwiatami mięty, a dom przemienia się w polanę, na której są tylko miętowe krzaki... Do dziewczyny wyciąga rękę jakiś mężczyzna, który jest bardzo ładny, ma fioletowo-miętowe włosy i się do niej uśmiecha, ubrany jest w królewskie szaty zrobione z liści i kwiatów mięty, a sama Aria ma na sobie sukienkę zrobioną właśnie z tej rośliny...
Mięta...
Nagle się obudziła, Szybko wstała, nie wiedziała ile czasu minęło. Podniosła koszyk i zaczęła biec w kierunku domu. 
Mięta...
Już była przed lasem, gdzie stał jej dom, dziwi od niego były otwarte... Dziwne... Przecież zamknęła je, a nawet jeżeli nie, to rodzice by je zamknęli. Aria przestraszyła się. Z duszą na ramieniu wbiegła do domu. To co zobaczyła zmieniło jej życie...
Mięta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz